Tzw. terapie komórkami macierzystymi niekiedy nie mają nic wspólnego ani z terapią, ani z komórkami macierzystymi – ostrzega biotechnolog prof. Józef Dulak z Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz wyjaśnia, gdzie nauka udowodniła już pozytywne działanie komórek macierzystych, a gdzie nie.

- W Polsce pojawiają się kolejne ośrodki, które - często za spore sumy - oferują pacjentom „terapię komórkami macierzystymi” – mówi w rozmowie z PAP prof. Józef Dulak.

Jego zdaniem to, co w takich placówkach jest nazywane „terapią eksperymentalną”, czasami nie ma naukowych podstaw.

- W dodatku gabinety te nazywają „macierzystymi” komórki, których takie cechy nie zostały potwierdzone – dodaje.

Prof. Dulak jest kierownikiem Zakładu Biotechnologii Medycznej Wydziału Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, dyrektorem naukowym Śląskiego Parku Technologii Medycznych Kardio-Med Silesia w Zabrzu i członkiem m.in. Komitetu Biotechnologii PAN. Badania naukowe nad komórkami macierzystymi prowadzi od kilkunastu lat.

Jak pomagają komórki macierzyste?
Prof. Dulak opowiada, że naukowcy w rzetelnych i potwierdzonych badaniach naukowych oczywiście wykazali już skuteczność terapii komórkami macierzystymi w leczeniu niektórych chorób. To dlatego np. przeszczepy komórek macierzystych ze szpiku kostnego stosowane są m.in. w leczeniu niedokrwistości, niedoborów immunologicznych, białaczek.

- Działanie tych przeszczepów związane jest z tym, że w szpiku kostnym znajdują się też komórki macierzyste i progenitorowe. Są to komórki, które odtwarzają komórki krwi – tłumaczy naukowiec. – Poza tym badania naukowe potwierdziły, że komórki macierzyste pobrane z komórek oka mogą być stosowane w leczeniu uszkodzenia rogówki.

Dodaje, że komórki macierzyste pobrane ze skóry pomagają w leczeniu np. rozległych oparzeń czy owrzodzeń.

- Jeśli jednak ktoś wie, iż komórki macierzyste mogą przynosić świetny skutek w jednej chorobie - to nie wystarczy, żeby analogiczne terapie oferować do leczenia wielu innych chorób. W dodatku, jeśli takie eksperymentalne terapie nie mają uzasadnienia naukowego – podkreśla.

Nie sprawdzą się przy autyzmie
Do działań, które bez podstaw są szeroko reklamowane, prof. Dulak zalicza zastosowanie komórek z krwi pępowinowej czy z tzw. galarety Whartona w sznurze pępowinowym do leczenia np. autyzmu, porażenia mózgowego czy stwardnienia zanikowego bocznego.

- Nie ma żadnych dowodów na to, że komórki macierzyste mają jakikolwiek związek z autyzmem czy z porażeniem mózgowym – opowiada.

I dodaje, że są poważne wątpliwości co do „macierzystości” komórek z galarety Whartona.

- Stosować takie komórki „macierzyste” do leczenia autyzmu czy do leczenia porażenia mózgowego to tak, jakby stosować aspirynę na wszelkie możliwe choroby. Aspiryna owszem - jest świetnym lekiem: przeciwzapalnym czy przydatnym w chorobach układu krążenia. Ale to nie znaczy, że można nią leczyć np. wrzody żołądka – porównuje.

Eksperyment nie może być płatny
Prof. Dulak zwraca też uwagę, że każda terapia eksperymentalna może przynosić skutki uboczne.

- Skandalem jest odpłatne oferowanie tego rodzaju terapii pacjentom, którzy cierpią na ciężkie, nieuleczalne choroby - z sugestią, że to jest metoda, która może przynieść efekty – mówi.

Jak dodaje, nawet, jeśli pacjent chce wierzyć, że nastąpi cud - żaden lekarz czy naukowiec nie powinien tego sugerować.

- Lekarz ma obowiązek powiedzieć pacjentowi, że terapia, którą mu oferuje, to eksperyment. Musi przedstawić pacjentowi wszelkie za i przeciw przeprowadzenia próby – mówi naukowiec. – Czerwona lampka ostrzegawcza powinna się nam zapalić, jeśli udział w eksperymentalnej terapii komórkami macierzystymi jest płatny – sugeruje prof. Dulak pacjentom, którzy rozważają skorzystanie z takich rozwiązań.

Jak wyjaśnia, w rzetelnych badaniach naukowych pacjenci nie muszą płacić za udział w terapii, o której nie wiadomo, jaki przyniesie skutek. Takie badania finansowane są np. z grantów.

Terapia w szpitalu
Dodaje jednak, że niekiedy również lekarze w publicznych placówkach - często w dobrej wierze - decydują się na przeprowadzenie terapii eksperymentalnej, z wykorzystaniem komórek macierzystych.

- Uważam, że w przypadku nieuleczalnych obecnie chorób pacjent i lekarz mają prawo podjęcia ryzyka. Nic jednak nie zwolni lekarzy czy naukowców z obowiązku myślenia i odpowiedzialności. Powinni oni postępować w jedyny dopuszczalny sposób: rozeznać, czy dana terapia w leczeniu danej choroby ma wystarczające i rzeczywiste uzasadnienie medyczne i biologiczne, czy ma podstawy naukowe. I czy szanse na korzyści przewyższają ryzyko niepowodzeń i efektów ubocznych. Nie można tworzyć w pacjentach złudnej nadziei – podkreśla naukowiec.

Według powszechnie przyjętych przez środowisko naukowe kryteriów, komórki macierzyste charakteryzują się dwiema cechami.

- Pierwsza z nich to zdolność do samoodnowy - takich podziałów, w wyniku których powstają ponownie niezróżnicowane komórki macierzyste – wyjaśnia profesor. – Druga cecha to naturalna zdolność niewyspecjalizowanych komórek do różnicowania się w kierunku różnych komórek – opowiada. – Badania kliniczne (z udziałem ludzi) wykorzystujące indukowane komórki pluripotencjalne na świecie dopiero ruszają - mówi prof. Dulak.

Zalecana ostrożność
Prof. Dulak zachęca pacjentów do ostrożności.

- Na razie wszelkie oferty związane z podawaniem tzw. komórek macierzystych z tkanki tłuszczowej, z własnej krwi, czy z galarety Whartona to nie są terapie komórkami macierzystymi w świetle rzetelnych badań naukowych. Nie ma wystarczającego uzasadnienia naukowego do stosowania tych terapii – mówi.

Prof. Dulak zaznacza, że badania nad komórkami macierzystymi prowadzone są obecnie w najlepszych laboratoriach. Może się więc okazać, że z czasem komórki macierzyste znajdą kolejne zastosowania.

źródło: www.niepelnosprawni.pl