Żaden z resortów nie osiągnął 6 proc. wskaźnika zatrudnienia osób z niepełnosprawnością - poinformował posłów z komisji administracji i cyfryzacji pełnomocnik rządu ds. niepełnosprawnych, Jarosław Duda. Dodał, że najbliżej wskaźnika jest Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS), gdzie zatrudnionych jest blisko 4 proc. osób z niepełnosprawnością.

 
Wskaźnikiem zatrudniania osób z niepełnosprawnością jest określony procentowo ich miesięczny udział w zatrudnieniu ogółem, którego dokonuje się w przeliczeniu na pełny wymiar czasu pracy. Jak przypomniał minister Duda, zgodnie z Ustawą o rehabilitacji i zatrudnieniu osób niepełnosprawnych ci pracodawcy, którzy tego wskaźnika nie osiągają, są zobowiązani do dokonywania co miesiąc wpłat na PFRON.
 
Wina leży po obu stronach
 
Minister Duda poinformował, że sytuacja pracowników z niepełnosprawnością w ministerstwach jest zróżnicowana. Oprócz MPiPS wysoki wskaźnik - 3 proc. - osiągają trzy resorty: Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Ministerstwo Skarbu i resort zdrowia.
 
- W dwóch resortach, a mianowicie w MEN i MSZ nadal wskaźnik ten nie przekroczył 1 proc. W pozostałych resortach wskaźnik waha się między 1-3 proc. - powiedział.
 
Dodał, że nieco lepiej kształtuje się sytuacja w urzędach centralnych. Wskaźnik 6,29 proc. zatrudnionych osób z niepełnosprawnością mają Ochotnicze Hufce Pracy, 26,2 proc. Główna Biblioteka Pracy i Zabezpieczenia Społecznego, PFRON - ponad 12 proc.
 
Według pełnomocnika przyczyny w niskim odsetku pracowników z niepełnosprawnością leżą zarówno po stronie urzędów, jak i samych osób z niepełnosprawnością.
 
- Przyczyny po stronie administracji to po pierwsze ograniczona wolna liczba stanowisk pracy i duża konkurencja. Po drugie wysokie wymagania kwalifikacyjne, bariery funkcjonalne, czyli ograniczenia w przestrzeni fizycznej i brak specjalistycznego sprzętu oraz bariery subiektywne - postawy osób odpowiedzialnych, pewne uprzedzenia, w dalszym ciągu funkcjonujące stereotypy oraz specyficzny sposób postrzegania osób niepełnosprawnych - wyliczał Jarosław Duda.
 
Za przyczyny leżące po stronie osób z niepełnosprawnością uznał m.in. bierność zawodową, słabe kwalifikacje, brak doświadczenia zawodowego oraz niską samoocenę czy brak motywacji.
 
Otwarty rynek?
 
Jak dodał, osoby po prestiżowych kierunkach studiów, dobrze wykształcone, nie podejmują pracy w administracji publicznej z uwagi na niesatysfakcjonujące ich zarobki (ok. 2,5 tys. zł miesięcznie) i niedostateczne warunki pracy.
 
Informację ministra Dudy skrytykowała posłanka PiS Józefa Hrynkiewicz mówiąc, że zawsze słyszy o tych samych trudnościach przy zatrudnianiu osób z niepełnosprawnościami. Dodała, że nie widzi żadnych postępów, mimo że PFRON prowadzi program "Student", w którym dofinansowuje kształcenie młodych z niepełnosprawnością i z którego wiele osób korzysta.
 
- Spośród tylko moich absolwentów, których wykształciłam - bo jakoś tak się składa, że przychodzą do mnie na seminaria osoby niepełnosprawne i promuję je - mogę już dziś założyć klub. A jest to w Warszawie i wydawałoby się, że rynek pracy jest tu dla nich bardzo szeroki. Okazuje się, że niekoniecznie. Wielu z nich pozostaje bez pracy - powiedziała. Pytała też, czy MPiPS śledzi losy absolwentów uczelni wyższych z niepełnosprawnością.
 
Pełnomocnik odpowiedział, że dla niego ta informacja też nie jest satysfakcjonująca, ale jest prawdziwa.
 
- Progres jest, bo w 2009 r. był wskaźnik 2,8 a teraz jest 3,7 - przekonywał minister Duda.
 
Dodał, że jego urząd przeprowadza wiele szkoleń, zmienia świadomość, a pracownicy starają się przekonywać dyrektorów generalnych urzędów, że osoba z niepełnosprawnością może być zupełnie wyjątkowym pracownikiem, dużo lepszym od innych, mimo swej dysfunkcji. Jarosław Duda zapowiedział, że przeanalizuje, jaką pracę podejmowali absolwenci wyższych uczelni z niepełnosprawnością.
 
 
źródło: www.niepelnosprawni.pl